Nasza sala była wyjątkowo ładna. Każdy miał wypolerowane, nowiutkie, małe biureczko z jasnego drewna i bardzo wygodne, miękkie krzesło do kompletu. Uczniowie co roku dostawali nowe tablety z aplikacjami potrzebnymi w szkole, a wypracowania pisano na laptopach, które były na każdym biurku. Praktycznie nie nosiliśmy książek. Na cały rok mieliśmy może trzy, które i tak schowane były w naszych szafkach na korytarzu.
Po nudnej prezentacji o historii Stanów, do klasy wpadł zmachany chłopak. Był wyjątkowo bardzo szczupły, ale nie to przykuło największe zainteresowanie. Przez wyciętą koszulkę Chicago Bulls z numerem 23, było widać jego tatuaże, które oplatały go od szyi do pasa. Miał rozczochrane, brązowe włosy, strasznie chude nogi i było w nim coś..
Do szkoły z takimi tatuażami? Tutaj nikogo to nie obchodziło. Każdy z dzieciaków był tak nadziany i miał rodziców na tyle na wysokich stanowiskach, że nauczyciele nic się nie odzywali. Nie mogli. Jeśli rodzic się zgodził, to co on ma do tego. To był także jeden z większych plusów Hugfiled.
-O! Pan Sykes! Bardzo mi miło! Ja jestem profesor Wesley. Prowadzę wykłady na temat historii.
-Witam, witam - odparł znudzony chłopak i zajął ostatnie miejsce przy ścianie.
Widać było, że był lekko speszony i czymś zdenerwowany. Z zaciekawieniem wpatrywałam się w jego niezwykłe tatuaże. Nie mogłam oderwać od nich oczu. Gdy wyczuł, że go obserwuje, popatrzył mi prosto w oczy. Czym prędzej odwróciłam wzrok, ale kontem oka widziałam, że lekko się uśmiechnął.
-Jakiś dziwny trochę, nie? - Cameron odchylił swoje krzesło do tyłu i niemalże położył się na mojej ławce.
-Zgadzam się z tym przystojniakiem - Nash parsknął śmiechem, a Cameron rzucił w niego długopisem.
-Wiesz.. Co jak co, ale przy mnie nie masz szans - odpowiedział, po czym obydwoje nie mogli wytrzymać ze śmiechu.
Kochałam ich za to. Zawsze jak byli razem, śmiali się z niczego. Czasem zastanawiałam się, czy mama nie miała trojaczków.
-Obydwoje jesteście po prostu mega przystojniakami - podsumowałam z uśmiechem.
-Ale ten nowy wcale nie jest dziwny. Jest po prostu inny - dodałam.
-A to z jakiego filmu? - zapytał drwiąco Cameron.
Lekko go popchnęłam i uśmiechnęłam się.
Nigdy nie gniewałam się ani na brata, ani na Nash'a. Tym bardziej oni na siebie. Było to tak, jakbym obraziła się sama na siebie, a to przecież byłoby bez najmniejszego sensu. Dla nich mogłabym zrobić wszystko.
Podczas przerwy, poszliśmy na stołówkę, by w spokoju coś przekąsić. Nash i Cameron pobiegli do baru po jakieś słodycze (jak to mieli w zwyczaju), a ja zawsze im podjadałam i wychodziłam na tym najlepiej. W pewnym momencie ktoś się do mnie przysiadł. Uniosłam wzrok spod telefonu i ujrzałam jakąś sztuczną laleczkę. Miała kręcone blond włosy, błękitną, krótką sukieneczkę i różową torbę.. Podróba Chanel?
-Hej słońce! - przywitała się, jakbyśmy znały się od urodzenia.
-Cześć.. - odpowiedziałam oschle.
Tak, jak przeczuwałam chodziło jej o mojego brata, albo Nasha. Zaczęła dopytywać się, który z nich jest moim chłopakiem. Nawet nie wiedziała, że Cameron to mój brat.. Bliźniak! Jak można było tego nie wiedzieć?! Albo chociażby zauważyć?! No błagam..
-To nie twój interes.
-Ale który jest twój? To największe ciacha w szkole! Ty to masz fajnie.
-Tak wiem, dziękuję - powiedziałam bez najmniejszego entuzjazmu.
Gdy obydwoje wrócili do stolika z paczkami słodyczy, popatrzyli na nową 'koleżankę' dziwacznym wzrokiem i oznajmili, że chcą się najeść w swoim gronie. Mimo to zauroczona i zakochana laleczka puściła do każdego z nich oko i odeszła. Oni parsknęli śmiechem i zaczęli się objadać.
Trzeba było przyznać, że geny mięliśmy te same. Mogliśmy jeść ile chcemy, a wyglądaliśmy jak chuderlaki. Całą trójka.
Rozglądając się po sali, zauważyłam Oliviera. Pffu! Olivera. Siedział sam i zapatrzony był w telefon. On to dopiero wyglądał, jak dziecko z.. Jak to się mówi? Etiopii. Właśnie.
-Nash śpisz u nas?
Staliśmy już przed szkołą. Zajęcia w Hugfiled zawsze trwały krótko. Najwięcej mieliśmy tu pięć godzin. Kolejny plus!
-Spoko - odparł i popchnął Camerona, by jako pierwszy, wejść do samochodu.
-No ruchy, ruchy - otworzył szybę obok kierowcy, oparł się o drzwi łokciem i założył nowe Ray-Ban'y.
Razem z bratem parsknęliśmy śmiechem, a po chwili Cammy zabrał Nash'owi okulary i sam założył je na nos.
Gdy wsiałam do auta, zauważyłam wychodzącego ze szkoły Olivera. Tak, Oliver, nie Olivier. Czekał na kogoś. Widać było, że większość osób, nie mogło napatrzeć się na jego rysunki. Trzeba było mu przyznać, były wyjątkowe.
Znowu chyba zbyt bardzo się przyglądałam. Odwrócił się w moją stronę i lekko się uśmiechnął. Kąciki moich ust także uniosły się do góry. Dziwne... Nigdy nie reagowałam tak na nowych. Byłam dla nich oschła. Coś było nie tak.
★★★
Rozdział króciutki, ale wiadomo.. Rok szkolny i masa roboty. Masakra..
Mam nadzieję, że nie przynudzam i chociaż troszeczkę was wciągnęło :)
Czekam na komentarze!! I wielkie dzięki za czytanie ♥ Jesteście kochani no ^.^